Niezwykły potencjał i zaangażowanie pani Urszuli Jarosz zostały docenione. W roku 1974 objęła stanowisko kierownika Punktu Opieki nad Chorym w domu prowadzonym przez Polski Czerwony Krzyż. Kierowała grupą ludzi, którzy opiekowali się osobami starszymi, chorymi oraz tymi, których największą bolączka była samotność i starość.
Panie pomagały w załatwianiu sprawunków, sprzątały, wykonywały drobne zabiegi pielęgnacyjne. Okazane serce i obecność procentowały w postaci zadowolenia i odwzajemnianej sympatii podopiecznych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nowe stanowisko nie pierwszy raz odsłoniło wszystkie problemy osób starszych i chorych, dla których czynności życia codziennego, tak z pozoru błahe, są powodem izolowania się od świata i ludzi.
Jako baczny obserwator, pani Urszula dostrzegła kolejną możliwość zwiększenia zakresu oferowanej pomocy.
Stary wikariat
W parafii św. Józefa, przy ulicy nieopodal kościoła, stał stary wikariat, praktycznie do wyburzenia. Dzięki zaangażowaniu pani Urszuli i proboszcza ks. Jana Iłczyka, pokonując wiele trudności, powstał Dom Brata Alberta, w którym zaczęła funkcjonować stołówka oraz stacja opieki. – Pamiętam ten czas, ludzie okazywali wsparcie, pomagały miejscowe władze, a ks. Iłczyk zachęcając uwrażliwiał ludzi na cierpienie – wspomina pani Urszaula.
Reklama
Z inicjatywy pani Urszuli oraz ludzi dobrej woli, którym los niepełnosprawnych dzieci nie jest obojętny, nawiązana została współpraca z niemiecką gminą Fichtenberg. – Jej mieszkańcy finansują rehabilitację dzieci niepełnosprawnych w domach do dziś – mówi pani Urszula.
Nowe możliwości
Niebywałe wsparcie zostało okazane przez ówczesnego niemieckiego konsula w Krakowie pana Lauridsa Holschera. – Wspólnymi siłami z małżonką Elizabeth, znającą problemy ludzi potrzebujących, zachęcili do współpracy finansowej przedstawicieli gminy.
Owocem współpracy było wydzierżawienie przez kurię działki, na której stał wyremontowany dom. Rozpoczęła się budowa nowego domu, wspierana przez fundację polsko-niemiecką. Mimo postępów w pracach budowlanych, pojawiły się trudności. Polski Czerwony Krzyż nie mógł partycypować w kosztach jego budowy i inwestycja stanęła w miejscu na kilka lat.
Władze samorządowe widząc ogromny potencjał oraz skuteczność placówki w realizowaniu powierzonych celów, doprowadziły do przejęcia przez Caritas Placówki, co pozwoliło, by prace budowlane zostały na nowo wdrożone. Dzięki zaangażowaniu i wsparciu ze strony Starostwa Powiatowego oraz różnych projektów inwestycja mogła być kontynuowana.
W 2003 r. budynek został oddany do użytku. Uruchomiono w nim stołówkę, Środowiskowy Dom Samopomocy, Ognisko Wychowawcze, Rehabilitacje oraz Poradnictwo specjalistyczne.
Razem
Reklama
Placówka rozwinęła się, dziś jest nie do poznania. Najuboższym mieszkańcom świadczona jest pomoc poprzez wydawanie gorących posiłków, paczek żywnościowych i oraz innych potrzebnych rzeczy. Dzięki bezinteresownemu zaangażowaniu wolontariuszy prowadzona jest zbiórka żywności oraz kwesty. Pomoc osobom niepełnosprawnym jest realizowana poprzez aktywną rehabilitację leczniczą, społeczną i zawodową.
Pani Urszula miała wsparcie męża. Opiekował się dziećmi, zajmował domem, a przede wszystkim rozumiał pracę żony, jej chęć pomagania innym.
Nadzwyczajną pomoc okazali proboszczowie – ks. Iłczyk i ks. Henryk Makuła, którym los drugiego człowieka nie jest obojętny.
Pokochała pomaganie
– Nie zmieniłabym nic ze swojego życia, chociaż zawsze czuję niedosyt. Nigdy nie wiem do końca, czy zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić. Tak naprawdę, zawsze można zrobić więcej albo lepiej. Najważniejsze, że robię to, co lubię, że każde wykonane zadanie sprawia mi satysfakcję. Zawsze staram się w mojej pracy zauważać drugiego człowieka – mówi pani Urszula, dodając, że czuje się osobą spełnioną.
* * *
Urszula Jarosz
urodziła się w Wojsławicach, jednak większość swojego życia związała z Proszowicami. Pierwsze kroki na drodze zawodowej stawiała w Szpitalu w Proszowicach jako pielęgniarka. Przez dziesięć lat służyła chorym i cierpiącym. Nigdy nie myślała o tym, by zostać pielęgniarką. Jak mówi: „Tak się ułożyło”. Nie przypuszczała też, że praktycznie przez całe życie będzie spotykać ludzi potrzebujących pomocy i pomoc drugiemu człowiekowi nada sens jej życiu.